Geoblog.pl    barto81    Podróże    Ameryka Południowa - 2009r.    Puerto Lopez
Zwiń mapę
2009
26
paź

Puerto Lopez

 
Ekwador
Ekwador, Puerto López
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 11810 km
 
W koncu dotarlismy do upragnionego Pto. Lopez...
W 1 godzinnej trasie busem z tubylcami w ktorym podczas jazdy odbyl sie wiec wyborczy, duszno, smierdzaco, niepewnie ale jestesmy na miejscu.

Jedziemy tzw droga slonca, z prawej strony obserwujemy gniewny Ocean, zrobilo sie pochmurnie. Widok ciemnego nieba nad otaczajacymi nas gorami powoduje cisze wsrod nas, myslimy...czeka nas jeszcze dlugi rejs promem...



Spodziewalismy sie pieknego miasta, portu...a tutaj miejscowosc gorsza od Kambodzy w ktorej czulem sie bardziej bezpiecznie. Tutaj w Puerto Lopez caly czas ogladam sie za siebie. nie widzimy turystow, tylko tubylcow, ktorzy nam sie przygladaja.



I przywital nas niestety deszcz :( Troszke nam zrzedly miny, ale twardo ruszylismy dalej w poszukiwaniu biura podrozy... Cale szczescie trafil nam sie kompetentny gostek znajacy angielski (ogolnie ciezko dogadac sie tutaj w innym jezyku niz hiszpanski)...takk... fajnie napisane...
Wylądowaliśmy w totalnej dziurze, deszcz leje, brak asfaltu czyli mega błoto na ziemi, bark chodników, slamsy, gdzie ja jestem sie pytam, Puerto Lopez odpowiada Marcin:) No to mówię, ja tutaj nie chce spać, chcę stąd szybko uciekać, więc ruszyliśmy do biura informacji turystycznej.... Znalezliśmy obiekt, który przypomnał informację bo była literka "i" na szyldzie, taki szałasik. Wchodzimy do środka a tam jeden stolik a za nim kibel, myślałem, że to pan który zbiera opłatę za toaletę.
Pan prezes siedział i bawił się dzwonkami w swoim telefonie i w ogóle jakoś go to nie przeraziło czy też wzruszyło, że przyjechała grupa turystów i chce zasięgnąć informacji. No jak ma przekazać informacje kiedy ich nie zna i nie rozumie po angielsku. Kiedy zrobiło się głośno w naszym tłumaczeniu na migi przyleciał jeden gość, potem brat tego pierwszego, który potrafił j angielski uff... udało się, zawiózł nas do swojego 3 brata, który nam zaoferował nocleg....
I najlepiej dojechac do hotelu jego brata tuktukiem, bo to kawalek drogi od biura... To nic, ze znajdowal sie on na tej samej ulicy, tylko zrobilismy ze trzy kolka, zeby bylo wiadomo za co placimy :)

Ale Hotel Piedra Del Mar faktycznie super, nad samym Oceanem, z basenem... I tylko 7$ od osoby...
Okazało się, że nie mozemy jechac dzis na wyspe, dopiero jutro, i to powoduje konsetrnacje bo chyba mamy obawy tutaj nocowac. zapach stechlizny, przeszklony dach z ptasimi odchodami na szkle, wentylator, zimna woda, brak okien a w zamian wstawione sa tylko moskitiery..ale po pierwszej nocy nawet mi się spodobała okolica, musiała bo na wyspie nie możemy nocować bo to naturalnie rezerwat przyrody :D

Po szybkim prysznicu ruszylismy za glosem naszych pustych brzuszkow... I od razu strzal w dziesiatke... Patacon PiSao Restaurante przygotowal nam przepyszne sniadanko ze siezymi owocami, soczkami i w ogole mniam...

Pozniej na spacer po plazy, bo przeciez ruch to zdrowie :) Spotkalismy tam naszych rodakow i skonczylismy oczywiscie na Mojito... Barmam szczerze mi zaimponowal, bo jak sie spytalem czy jest dostepne powiedzial si, si, po czym pobiegl na targ kupic lemonki... To sie nazywa poswiecenie :)

Po takiej porcji aktywnosci musielismy znowu sie posilic... I byla rybka, owoce morza i kurak dla Roberta... Kolejna pychota :)

Polacy polecili nam wyprawe do Museo Arqueologico Comuna Aqua Blanca... Taki maly Park Narodowy... Wpakowalismy sie wiec na pake pick-upa do przewozenia ryb i za 6$ z glosna muza pojechalismy na miejsce... Troszke wialo, troszke ekstremalnie na zakretach, ale jest co wspominac...

Hmm... Park fajny... Suche drzewa, mniej suche drzewa, biegajace dzikie swinki, osly, ptaki, siarkowa laguna smierdzaca jak Szarlejka, ale podobno kapiel ma wlasciwosci lecznicze (jakos nikt z nas nie chcial byc zdrowy)... W sumie cale trase zrobilismy w godzinke, pobijajac tym samy rekord 2 godzin i 20 minut, ktore sugerowala tablica informacyjna...




Teraz juz spakowani i przygotowani na spotkanie z zolwiami!!!! A bedzie to dluuuuga podroz
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (47)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
barto81
Bartosz Kręciszek
zwiedził 11% świata (22 państwa)
Zasoby: 93 wpisy93 5 komentarzy5 1042 zdjęcia1042 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
09.04.2011 - 16.04.2011
 
 
15.08.2010 - 04.09.2010
 
 
05.04.1999 - 09.04.2010