Ostatnio jadac do Puerto Lopez przespalismy podroz... Nawet nie wiedzac co nas ominelo...
Cale szczescie dzisiaj jechalismy 4 godziny w ciagu dnia... To byl niezly hard core :)
Po zaladowaniu nas w centrum, kierownik zalozyl plombe na drzwi autokaru... Juz za zakretem kierowca ja zerwal i zaczal wpuszczac miejscowych ludzi... Taki dodatkowy zarobek na boku... Po chwili pod nogami mielismy kiscie bananow, jakies worki itp.
Po drodze co chwile ktos wchodzil i oferowal napoje, cieple jedzonko, owoce, a nawet podroby CD z ichniejsza muzyka... Na postoju naliczylem w ciagu pieciu minut pietnastu handlowcow...
Droga z lekka dziurawa z mnostwem zakretow. Kierowca reguluje cisnienie w oponach za pomoca specjalnie przygotowanej aparatury... Dzieki temu nie ma limitu obciazenia... Dlatego do lukow bagazowych oprocz plecakow, laduje sie piekne okazy ryb, krewetek i innych smierdzielkow...
O czym mielismy sie przyjemnosc przekonac...